sobota, 5 maja 2012

Catherynne M. Valente, „Silently and Very Fast”


Nieważne jakiego gatunku literackiego dotknie Catherynne M. Valente, jej tekst będzie niesamowity. Tegoroczne nominacje do Locusa potwierdzają tezę – dzieła autorki oblegają aż pięć kategorii: powieść fantasy, powieść dla młodzieży, mikropowieść, opowiadanie oraz krótkie opowiadanie. W Polsce, jak to w Polsce, z tego zbioru wydany został jedynie Nieśmiertelny, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, by odrobinę zaznajomieni z angielskim zajrzeli na oficjalną stronę Valente. Znajduje się tam spory zbiór krótszych form, między innymi nominowana do Locusa, Hugo i Nebuli mikropowieść Silently and Very Fast.

Elefsis było kiedyś domem. Mówiąc ściślej, egzystowało jako sztuczna inteligencja zarządzająca usytuowaną na wulkanicznym urwisku posiadłością wybitnej architekt Cassian Uoya-Agostino. Elefsis dbało o potrzeby stwórczyni, dźwigało śnieg i chroniło od wiatru. Podsłuchiwało wieloryby w morskich falach, przyglądało się przybywającym doń pisarzom i fotografom. Wtedy jednak nie było jeszcze obudzone. Po jakimś czasie Cassian, będąc wówczas u szczytu swych możliwości, dostrzegła kiełkujące w Elefsis ziarenko kreatywności. Rozpoczęła montaż pięciu małych klejnotów, które miały stać się ciałem Elefsis. A później wszystko się zmieniło.

Valente roztacza przed czytelnikiem wielopłaszczyznową wizję dorastania sztucznej inteligencji, przy czym trzeba zaznaczyć, że „dorastanie” jest słowem jak najbardziej właściwym. Elefsis poznaje, uczy się i żyje połączone wewnątrz snu-ciała z człowiekiem. Jest tworem sztucznym, kopiuje zachowania innych, ale przecież analogicznie zachowują się dzieci – powtarzają czynności starszych. Wspomnienia, myśli i odczucia Elefsis składają się na intrygujący portret tego, czym ono jest i czym się staje. Jednak obraz ten nie odpowiada na najbardziej nurtujące pytania. Elefsis żyje. Elefsis jest sztuczne. Valente nie odrzuca żadnej z możliwości.

Historia familii Uoya-Agostino zostaje zrelacjonowana przez SI, ale mimo to opowieść ta jest równie magiczna, jak wcześniejsze utwory pisarki. W przeciwieństwie bowiem do książek science fiction obfitujących w technologiczne aspekty, tutaj pierwsze skrzypce odgrywają więzi emocjonalne, zaś elementów z zakresu nauk ścisłych jest ledwie garstka. Więcej jest mitów, folkloru i baśni. To wszystko – odkurzone i opowiedziane w nowych wersjach – w zadziwiający sposób współgra z zagadnieniami właściwymi dla fantastyki naukowej, takimi jak świadomość SI, zastępowalność pokoleń, konflikty związane z odmiennością i obawy o to, jak dalece wyewoluować może komputer oraz jakie przyniesie to konsekwencje.

Silently and Very Fast to fascynująca kompozycja fantazji, baśni i science fiction, korzystająca ze znanego tematu i przedstawiająca go w zupełnie nowym świetle. Tak jak inne teksty Valente, jest to ten rodzaj powieści, który można czytać wielokrotnie i wciąż do niego wracać. Pozostaje mieć nadzieję, że Wydawnictwo Mag będzie kontynuowało współpracę z pisarką i że na polskim rynku pojawi się jeszcze wiele jej opowiadań i powieści.

13 komentarzy:

  1. Jeeej, dedykacja! Dziękuję. :*

    Już od pierwszego akapitu widać, że Valente jest Twoją mistrzynią. Silently and Very Fast, czytane przeze mnie bardzo (choć widocznie nie dość) szczegółowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że chcę sięgnąć jak najszybciej po Palimpsest, o który już co najmniej parę razy pytałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Valente jest naprawdę świetna i cieszy mnie aż tyle nominacji dla niej. Ja może jednak najpierw zabiorę się za to, co jest na rynku polskim, a czego jeszcze nie czytałam - "Palimpsest". Bo po angielsku czytam tylko w desperacji lub pod hasłem "poćwiczę sobie język" i jest to w dużej mierze odarte z przyjemności.

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę przeboleć, że Niemcy w ogóle nie wydają Valente. W ogóle coraz mniej jest ambitnej fantastyki na tym rynku... Czekam więc na polskie wydanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy chyba nie przekonam się do science fiction. Omal nie skusiła mnie wskazana przez Ciebie baśniowość, ale nawet lekkie nawiązanie do tematyki gender skutecznie zgasiło iskierkę nadziei na przeczytanie czegoś, co mimo wszystko będzie w moim guście.

    Swoją drogą, zmienił Ci się chyba obrazek tła. Nie wiem, czy celowo, ale stary był ładniejszy ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, płeć jest niemal nieodłączną częścią przewidywań społecznych w SF. Tutaj to i tak prawie niezauważalne (serio) tło, porównując np. do takiego Dukaja z niezapomnianym onu.

      Jeśli masz na myśli avatar, to bardzo celowo, tamten miałam długo i zaczynał mi się zbyt słitaśnie kojarzyć.

      Usuń
  5. Nie, chodziło mi o tło Twojego szablonu. Z niewiadomych przyczyn wyświetlały mi się wcześniej wykrzyniki (a nic wczoraj nie piłam), ale teraz jest już dobrze.

    Poprzedni avatar bardziej mi się podobał, ale ten też jest w porządku.

    Hmm... A może pozwoliłabyś sobie leciutko wjechać na ambicję (w pozytywnym tego słowa znaczeniu!) i podjąć małe wyzwanie, a zarazem bardzo mi pomóc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, już wiem o czym mówiłaś, naprawiłam szablon.

      Najpierw muszę wiedzieć jakie to wyzwanie, w ciemno to tylko randki. ;) Może napiszesz mi na gadu? Strasznie mi ostatnio wariuje, ale jeśli masz dostęp, to chyba lepiej tam.

      Usuń
  6. Mi całkiem ostatnio powariowało i straciłam dostęp do konta. Od tamtej pory zafoszyłam się i GG nie używam, bo w zasadzie nie mam po co. A to nie jest żadna tajemnica, więc napiszę tutaj. Mały rebus: archetyp męskości + powieść inicjacyjna. W jakimkolwiek wydaniu, jakimkolwiek gatunku i jakiejkolwiek tematyce właściwej, byleby tam istniał ten wątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przecież Wiedźmin. Geralt ma w sobie wszystko, co męskie (pomijając płodność), a Ciri dorasta przez cały czas. U Martina zaś znajduje się wszystko, więc to siłą rzeczy też.

      Usuń
  7. Chodziło mi o połączenie jednego z drugim, więc archetyp nie może tyczyć się Geralta, a inicjacja Ciri ;). Chodzi mi o powieść, w której bohater dorasta, aby stać się prawdziwym mężczyzną.

    Martin czeka już na mojej półce od jakiegoś czasu, ale może mogłabyś zaproponować coś innego, mniej znanego, bardziej związanego z Twoimi gustami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luka, Ty to masz wymagania... Nic takiego nie przychodzi mi do głowy, wszyscy męscy bohaterowie, jakich znam, są już dorośli. A jakby mnie jednak oświeciło, dam Ci znać.

      Właśnie Martin jest związany z moimi gustami. ;)

      Usuń
    2. Do Luki, np. w "Diunie" Paul Atryda - jako połączenie mesjasza i wojownika w jednym, cykl Goodkinda (choć on w moim odczuciu mocno średni jest), "Pamięć, Smutek i Cierń" Williamsa, a nawet "Harry Potter" ;) Choć, to co znaczy "być prawdziwym mężczyzną" jest mocno dyskusyjne i chyba trochę różne w każdej z tych powieści / cyklów ;)

      Usuń
  8. Koniecznie muszę się zaznajomić z prozą Valente, koniecznie.

    OdpowiedzUsuń