poniedziałek, 14 maja 2012

Eugeniusz Dębski, „Krótki lot motyla bojowego”


Rzut oka na ilustrację i notę z okładki przygotowuje na spotkanie z cyberpunkiem. Miasto, masa, maszyna i w dodatku rodzime klimaty; takie połączenie może zachęcić. Prędko okazuje się jednak, że elementy cyberpunkowe nie stanowią tu punktu centralnego. Pamiętacie Człowieka do przeróbki Alfreda Bestera? Esperzy-telepaci, megakorporacje oraz społeczeństwo, w którym od lat nie popełnia się przestępstw? Eugeniusz Dębski nawiązuje do klasyki, tworząc własną – pisaną z mniejszym rozmachem – opowieść o grupie walczących w nadprzestrzeni esperów.

W niedalekiej przyszłości, w świecie objętym traktatami o nieagresji, prowadzi się badania nad telepatią. Podczas jednego z seansów podłączona do aparatury Koetsveld nagle traci przytomność. Dane z komputerów wskazują, że kobietę coś zaatakowało. Po godzinie, gdy w końcu udaje się ją obudzić, okazuje się, że nic z sesji nie zapamiętała. Nic oprócz bólu i strachu. Przy jednej z kolejnych prób sytuacja się powtarza. Koetsveld jęczy, dusi się, wpada w katatonię. Jej mózg zostaje kompletnie wyczyszczony. Naukowcy konstruują niezliczoną ilość hipotez, między innymi o ataku pozaziemskim. Do walki z nieznanym wrogiem powołuje się najbardziej utajnioną wojskową jednostkę, złożoną z samych wykolejeńców społecznych – grupę ludzi zdolnych do prowadzenia potyczek w nadświadomości.

Akcja książki osadzona została w oddziale porucznika Milta Brownella, nałogowego palacza i zapalonego piwosza. Zamieszkujący jednostkę esperzy tworzą razem istny zbiór osobliwości. Znajdzie się tam uczulony dosłownie na wszystko alergik, dwaj nierozłączni, kochający się ponad wszystko bracia geje oraz autor powieści dziesięciolecia, który za cel życiowy obrał sobie uwiedzenie żony wszystkich swoich znajomych i przyjaciół, i któremu udało się tego dokonać… To panoptikum nie wzięło się z przypadku. Esperzy, inaczej zwani motylami bojowymi, to nieprzystosowani do życia w społeczeństwie ochotnicy. Któż inny zgodziłby się służyć w jednostce, w której statystyczna długość życia wynosi osiem miesięcy?

Podobny motyw ze straceńcami społecznymi umieszczonymi w zamkniętej bazie zastosował Peter Watts w Rozgwieździe. Tym, co różni dwie powieści na płaszczyźnie osobliwych bohaterów, jest towarzysząca zamknięciu atmosfera. U Dębskiego wprawdzie psychologia postaci ma solidne odzwierciedlenie w działaniu, jednak prawdziwie mocny ładunek kuriozum wcale się nie pojawia, przez co – znając powieść Wattsa, a więc wiedząc, że motyw ten sprawdza się wyśmienicie – można odnieść wrażenie niewykorzystanego potencjału. Tutaj zresztą przedstawiona historia de facto nie opowiada o starciach z niematerialnym wrogiem; oś fabularną stanowi zmieniająca się sytuacja w jednostce.

Jednostka to ustronna i utajniona instytucja, i Dębski zdaje się budować do tego analogię w sposobie prowadzenia narracji. Sporo miejsca pozostawia na opisy biur i mieszkań placówki, w tym futurystycznych sprzętów, z jakich korzystają esperzy, lecz poza tę kameralną przestrzeń nie wychodzi. Pomijając sam fundament, nie pojawiają się tu wzmianki o sytuacji w skali globalnej; ekonomia i polityka są ledwo zarysowane. Z jednej strony można to uznać za pewnego rodzaju teren dla wyobraźni czytelnika, z drugiej zaś za niekompletny obraz świata przedstawionego.

Krótki lot motyla bojowego nie przeciera nowych szlaków i nie kreuje zdumiewających wizji przyszłości. Zamiast tego dostarcza niezłej jakości rozrywki na podbudowie, o której kiedyś i gdzieś już się słyszało. To ciekawe, zadające pytania o wojnę i jej sens czytadło, które swoim zakończeniem zdaje się nakłaniać czytelnika do własnych przemyśleń.

Wydawnictwo Fabryka Słów, 2008

4 komentarze:

  1. Wydaje się być troszkę zmarnowanym potencjałem. Z Twojej recenzji wynika, że sam pomysł jest ciekawy.

    Straszne zaległości mam z lekturami, będe musiała nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie stwierdziłam, że Dębskiego czytałam tylko "Piekło dobrej magii", poza opowiadaniami oczywiście. Też mam co nadrabiać, ale prawdę mówiąc, jak widzę te tutyły typu Moherfucker, to nie jestem pewna, czy mam na to ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja wiem? Czasami mam wrażenie, że autorzy próbują prześcignąć się w pomysłach na najbardziej nietuzinkowych głównych bohaterów. A ja tęsknię za prostotą i zwyczajnością. Dlatego o ile po "Rozgwiazdę" chętnie sięgnę, o tyle przed "Krótkim lotem..." się jednak powstrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czegoś nieokreślonego tej książce brakuje. Jest dobra, ale... pozostawia jednak niedosyt.
    Dębski pisywał lepsze rzeczy.

    Ps. Interesujący blog, będę zaglądał i nawet zalinkowałem u siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń