środa, 11 lipca 2012

Catherynne M. Valente, „Opowieści sieroty, tom 2”


Tom pierwszy opowieści snutych przez tajemniczą czarnooką dziewczynkę zachwycał. Urzekały baśniowość i rozmach, kunszt literacki, subtelny humor oraz niczym nieograniczona wyobraźnia. Próżno było poszukiwać w lekturze błędów czy niedociągnięć; Valente wspięła się ze swoją prozą na tyle wysoko, że jeśli nawet jakieś skazy się pojawiły, w żaden sposób nie umniejszały one przyjemności obcowania ze szkatułkowo skomponowanymi historiami. W miastach monet i korzeni, bezpośrednia kontynuacja i zwieńczenie opowieści, nie pozostawia wątpliwości: niewiele się w tych kwestiach zmieniło. To jednak, co zmianom uległo, przynosi lekkie rozczarowanie.

Ponownie książka podzielona została na dwie nie całkiem odrębne części: Księgę burzy oraz Księgę popiołu. Trzon fabularny pozostał niezmieniony – dziewczynka-demon, chcąc uwolnić się od klątwy, przedstawia wijące się na swych powiekach opowieści. Jej bajaniach kilkakrotnie powracają do znanych z części pierwszej postaci oraz miejsc. Wątki splatają się na poziomie poszczególnych opowieści, ksiąg, następnie tomów. Pod koniec fabularnej wędrówki z pozornego chaosu wyłania się schemat. Zważywszy na powyższe, znajomość części poprzedniej, choć nie wymagana do szczęścia, jest jednak wskazana.

Precyzyjne łączenie treści w kompozycji szkatułkowej i liryczny styl Valente nie zawiedzie nikogo, kto przeczytawszy część pierwszą, przygotował się na literacką ucztę. Język, jakim operuje autorka, wciąż każe zazdrościć tak samo talentu, jak i wyobraźni. Oczywiście, uznanie należy się również Marii Gębickiej-Frąc za znakomite tłumaczenie. Pierwszym natomiast, co różni dwie części, jest atmosfera. Tom pierwszy obfitował w lekką groteskę i elementy humorystyczne, jak chociażby zmienianie ról przypisanych w bajkach danym postaciom (bestia, która ratuje z opresji księżniczkę i tym podobne). Natomiast cierpienie i wszystko, co malowane ciemnymi barwami, stanowiło tam jedynie naddatek. Teraz proporcje te ulegają odwróceniu.

Monety wybija się z kości dzieci, praca przy makabrycznej maszynie powierzona zostaje im samym. Miasta rozpadają się i wyludniają. Na plan pierwszy wysuwa się nieuchronny koniec, a także świadomość owej nieuchronności. Wizje są posępne – piękne, magiczne, ale jednocześnie przerażające. Wśród nich tylko niekiedy rozbrzmiewają weselsze nuty. Mniej znajdziemy także typowych dla Valente humorystycznych odniesień. Te jednak, które się pojawiają, bawią jak wcześniej: „Myszy kościelne wiedzą, że Kurz jest substancją wszystkich możliwych rzeczy. Słyszeliśmy, że w nieprawdopodobnym kraju za drzwiami kościoła są ci, którzy wierzą, że ogień jest substancją wszystkiego, albo woda, albo eter, albo maleńkie drobiny światła, których nikt nie może zobaczyć. Wprost nie do uwierzenia, kto wymyśla takie głupoty?”.

Za największy mankament tomu uznać należy brak zapierających dech w piersi fabuł. Owszem, przedstawione wydarzenia są niezwykłe, tego trudno im odmówić, lecz losy protagonistów w wielu przypadkach są czytelnikowi obojętne. Tom poprzedni opisywał przygody mniej lub bardziej heroiczne, jednak zapadające w pamięć. Kreował bohaterów, którym życzyło się wygranej bądź klęski, ale czytelnik chciał angażować się w ich awantury. Tutaj częstokroć tego brakuje. Pozostaje baśń opowiadana dla samego jej piękna, dla treści w niej zawartych – co istotne, Valente dalej lubi wszelkiego rodzaju odmieńców i zdaje się, że nic nie jest dla niej niemożliwe – natomiast uboga w elementy, które zdumiewały i ciekawiły w tomie poprzednim.

Opowieści sieroty: W miastach monet i korzeni, choć w detalach nie dorównuje poprzedniczce, zamyka cudowną opowieść, w którą zdecydowanie warto się zagłębić. Mozaika baśni i mitologii, swoboda wyobraźni, kunszt słowa oraz wątki poruszane przez Valente tworzą klasę samą w sobie. Ci, którzy ulegli czarowi W ogrodzie nocy, nie powinni się wahać – tej opowieść powinno się wysłuchać do ostatniego słowa. I nic to, gdy ono już przebrzmi. Do świata Catherynne M. Valente można wracać wiele razy.

Wydawnictwo Mag, 2009

5 komentarzy:

  1. Valente jest nieporównywalna z innymi autorami. Myślę, że mimo troszkę niższej oceny niż w przypadku cześci pierwszej i tak zagłębienie się w jej język będzie prawdziwą ucztą.

    OdpowiedzUsuń
  2. może kiedyś sięgnę,ale po pierwszą część, a później może i do drugiej sięgnę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wiedzieć, że na pewno nie zawiodę się na kolejnej części. Trzeba pomyśleć nad sięgnięciem po nią, im dłużej będę zwlekał tym więcej zapomnę z pierwszej części :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę poznać tą serię! Bardzo interesująca fabuła. Dziewczynka-demon walcząca ze swym przeznaczeniem. Skoro twierdzisz, że to prawdziwa literacka uczta, to tak z pewnością musi być. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi superancko! A akurat mam w bibliotece obok, so... : )))

    OdpowiedzUsuń