piątek, 20 kwietnia 2012

Jacek Dukaj, „Perfekcyjna niedoskonałość”


Jacek Dukaj to czołowy przedstawiciel polskiego science fiction i sześciokrotny laureat nagrody im. Janusza A. Zajdla. Amatorzy fantastyki znają zapewne jego możliwości w kreacji futurystycznych światów. Rozmach, dojrzałe wizje oraz rozpoznawalny styl. „Perfekcyjna niedoskonałość” jest powieścią obrazującą (a nawet perfekcyjnie obrazującą) wszystkie powyższe cechy. I jednocześnie jest jedną z najtrudniejszych książek w dorobku autora.

Wiek XXIX – tak jak można się spodziewać, ludzkość dokonała ogromnego technologicznego skoku. Zmiany są totalne, nierzadko graniczące z abstrakcją. Pewnym ułatwieniem w zrozumieniu układów Cywilizacji jest zamieszczona na początku książki rycina przedstawiająca Krzywą Progresu Homo Sapiens. Krzywą można przenieść również na Cywilizacje pozaziemskie; rozwój w całym wszechświecie przebiega podobnie. Wspinają się po niej kolejno: stahs (Standard Homo Sapiens), phoebe (Post-Human Being) oraz osca (Out-of-Space Computer). Przemianie uległa również sama rzeczywistość. Istnieją Plateau, swego rodzaju wirtualne pola. Wynaleziono Kły do kraftowania (zawijania) czasoprzestrzeni w tak zwane Porty. Brzmi prosto, jednak to wyłącznie podstawa, ułamek tego, co przyjdzie odbiorcy odkryć.

Z początku można się w tym odkrywaniu pogubić. Dukaj wrzuca czytelnika w wymyślony świat na sucho, z jedną tylko podpowiedzią w postaci ryciny Progresu. Niczego nie ułatwia, niczego nie tłumaczy. Pojawiające się przy każdym rozdziale definicje napisane są naukowym żargonem i przy wykorzystaniu dwudziestodziewięciowiecznej terminologii. Do pewnego czasu „słowniczki” wcale nie pomagają. Inkluzje, freny, a-czas albo k-czas, znaczenia wszystkich używanych słów trzeba domyślać się z kontekstu. Równie mgliście sprawa ma się z wydarzeniami. Niekiedy ich sens można uchwycić dopiero po kilkunastu czy kilkudziesięciu stronach. Dodatkowym utrudnieniem są postpłciowe deklinacje: onu mówiłu. Przełom następuje w momencie, w którym poznajemy głównego bohatera, Adama Zamoyskiego – wskrzeszeńca z XX wieku – a ten zaczyna zadawać pytania.

Wraz z Adamem Zamoyskim czytelnik poznaje stworzony przez Dukaja świat, ale również samego Zamoyskiego. Wskrzeszeniec chce dowiedzieć się czegoś więcej o swojej tożsamości, o zapomnianych wydarzeniach. Jest on o tyle istotny, że wszystkie Studnie Czasu wspominają o nim w przewidywaniach. Niemalże na zasadzie samospełniającego się proroctwa, Zamoyski znajdzie się w centrum zainteresowania możnych wielu Cywilizacji. Zagubiony i nieufny, będzie musiał zmierzyć się z – owszem, nie inaczej – czyhającymi na niego niebezpieczeństwami.

Lektury nie czyta się szybko i to nie tylko przez natłok specjalistycznych terminów. Dukaj zdaje się bardziej skupiać na mechanice niż narracji. Perfekcyjna niedoskonałość to książka hard science fiction ze wszystkimi tego konsekwencjami. Na palcach można policzyć fragmenty łatwe w odbiorze – przy których miesza się i doprawia zupę, i niczego z lektury nie traci – większość z nich bowiem przemawia z poziomu technicznego. Zarazem autor jakby urwanymi pociągnięciami pędzla nakreśla ogrom różnorakich zagadnień. Wychowanie a hodowla, mechanizmy kształtujące osobowość, kultura i jej następstwa, umowa społeczna, ekonomia jako podstawa rzeczywistości… Pojawia się nawet wzmianka o stanie naturalnym. A wszystko to razem składa się na dopracowaną wizję przyszłości.

Szeroko ujęte zostało dążenie do doskonałości; „niedoskonałość boli”. Z jednej strony utworzono Tradycje, a z drugiej chciałoby się wspiąć po krzywej, dorównać bardziej rozwiniętym. Wszyscy, poczynając od stahsów, archiwizują osobowości, stając się w ten sposób nieśmiertelnymi. Czym jest to jednak w obliczu Inkluzji Ultymatywnej? Na tej płaszczyźnie ciekawie przedstawiają się też dialogi dotyczące ciała a jaźni. „Że chociaż umrę, żyć będę w nowym pustaku; nie ja, ale jednak ja. Subiektywnie to absurd. Żyję, umieram; ja tu, pustak tam, tożsamość czysto zewnętrzna”.

Perfekcyjna niedoskonałość nie jest perfekcyjna. Podczas czytania nieraz tęskni się do bardziej obrazowych, klarowniejszych opisów. Główni bohaterowie (w liczbie dwóch, nie więcej) to nie postaci wykreowane po to, by zniewalać osobowością. Pewne detale, takie jak choćby niespodziewane przeskoki w inne manifestacje do innych miejsc, mogą dezorientować. W zamian za to książka posiada zalety, których próżno byłoby szukać u któregokolwiek innego polskiego autora. Niewątpliwie najbardziej docenią je entuzjaści science fiction. Dla innych będzie ciekawym i przede wszystkim wymagającym eksperymentem.

Wydawnictwo Literackie, 2008

6 komentarzy:

  1. Dukaj nadal leży u mnie na półce opatrzonej etykietką "Kiedyś na pewno. Ale nie teraz". Nie wiem, kiedy to kiedyś nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dyskusję już przeprowadziłyśmy, więc tylko daję znać, że mi się podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czeka na mnie na półce, ale z rok czy dwa lata temu odrzucił mnie właśnie Dukaj tym dziwactwem. Teraz jestem zupełnie inaczej nastawiona, więc sądzę, że mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może być ciekawe:P

    Nigdy Dukaja nie czytałam,ale może czas to zmienić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio przeczytałem dużo bardziej klarowne "Inne pieśni", a "Perfekcyjną..." muszę sobie kiedyś przypomnieć. Od lektury minęło więcej niż kilka lat, pozostało wrażenie, że Dukaj poszedł o kilka kroków za daleko. Ale jak teraz odebrałbym tę książkę - nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo interesujące choć już z samej recenzji niewiele zrozumiałem :) Jestem niezmiernie ciekaw, ale jednocześnie boje się tej książki. Biorąc pod uwagę ostatni zastój czytelniczy nieprędko sięgnę po tak wymagającą lekturę, myślę że trzeba się lepiej w dukajowski styl wczytać zanim sięgnie się po te jego książki, które aż tyle od czytelnika wymagają.

    OdpowiedzUsuń