poniedziałek, 20 lutego 2012

Paweł Matuszek, „Kamienna Ćma”


O tym, że Kamienna ćma jest nietypową książką, przekonać się można jeszcze przed odczytaniem pierwszego zdania. Paweł Matuszek to zwolennik idei Lopterus Press, książki konceptualnej. Według założeń koncepcji, lektura winna przemawiać do czytelnika na wielu poziomach – „jak artefakt” – za pomocą kształtu książki, ilustracji, wyglądu i rozmieszczenia tekstu. Wszystkie te formalne sztuczki mają za zadanie wyrazić to, co przekazać chciał pisarz. I istotnie, debiut Matuszka obfituje w niebanalne sposoby wyrazu: wypowiedzi robota zapisane są czcionką typową dla zegara cyfrowego, a w środku książki znajduje się drugi utwór. Szczęśliwie, zabawa nie kończy się na samej formie – treść również ma całkiem sporo do zaoferowania.

W scenerii bezkresnego pustkowia stoi wieża. Z jednej strony okalana rzadkim, rachitycznym lasem, z drugiej kamienistą pustynią. Mieszkańcem strażnicy jest Beddeos, człowiek zajmujący się wydawaniem wody i glejtów, mający do towarzystwa jedynie wielofunkcyjnego robota o imieniu Tyfon. Bohaterowie nie pamiętają swojej przeszłości. Nie wiedzą skąd wzięli się na odludzi ani ile potrwa ich zesłanie. Pewnego dnia życie Beddeosa – spokojne i równie jałowe co otoczenie wieży – zakłócone zostaje dziwnymi wydarzeniami. Strażnik przebudza się z otępienia, by wyruszyć na poszukiwanie prawdy o swojej tożsamości. Jego wyprawa rozgrywa się w przestrzeni fizycznej i ontologicznej; przepełniona jest pytaniami i niedopowiedzeniem, ustawicznym wprowadzaniem w błąd. Tak samego Beddeosa, jak i czytelnika.

Linia fabularna rozwija się w oparciu o zasadę „im więcej odpowiedzi, tym więcej pytań”. Co chwilę pojawiają się nowe elementy układanki, natomiast ogólnego wzoru – czy choćby podpowiedzi, jak elementy połączyć – wciąż nie ma. Każda kolejna strona pozostawia czytelnikowi możliwość własnych interpretacji, Beddeosowi zresztą podobnie. Strażnik jednak ma nad odbiorcą tę przewagę, że nazwy istot, pojęć czy miast nie jawią mu się jako zupełnie niezrozumiałe. Odbiorca taką wiedzą nie dysponuje, więc wepchnięty w świat Usimy, w którym nikt nie spieszy, by na jakiekolwiek pytania odpowiadać, może poczuć się odrobinę zagubiony. Autor dodatkowo rzuca kłody pod nogi, opisując wyłącznie niezbędne minimum – tak samo w kwestii otoczenia, jak przeżyć postaci. Dezorientacja natomiast wcale nie koliguje z zaintrygowaniem. Tego ostatniego bowiem Kamienna ćma dostarcza w niepospolitych ilościach.

Tłem dla powieści o człowieku poszukującym tych, którzy rzucają cienie w jaskini, jest wizja postludzkiej cywilizacji. Na ziemiach Usimy doszukać można się więcej rozumnych gatunków niż wszystkich ludzi razem wziętych. To jednak nie koniec postapokaliptycznych wiadomości. Wszyscy ocaleni Homo sapiens zmierzają ku zespoleniu z mazzmą – czarnym, inteligentnym śluzem dokonującym ekspansji, której wielu zdaje się zupełnie nie dostrzegać. Beddeos, niczym Neo z Matrixa, jest tym, który widzi więcej. Droga samopoznania prowadzi go bowiem do poznania również świata. W tym miejscu jednak sprawa się komplikuje, ponieważ w uniwersum Matuszka nic co oczywiste, nie jest wcale takie oczywiste, zaś granica pomiędzy jawą a ułudą przebiega niemal niezauważalnie.

Kamienna ćma jest jedną z tych powieści, które dopominają się o wkład czytającego. Można z niej wynieść tyle, ile samemu się zechce. Tymczasem ci, którzy podążą za trzepotem kamiennej ćmy, mogą oczekiwać kolejnej podróży. Autor pracuje obecnie nad drugim dziełem, jak sam twierdzi, jeszcze bardziej skomplikowanym. Nie pozostaje nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że Onikromos wydany zostanie już wkrótce.

Wydawnictwo Mag, 2011

7 komentarzy:

  1. Lubię takie powieści - zarówno fakt, że dopuszczają własną interpretację czytelnika jak i to, że nie ma w nich łopatologicznego tłumaczenia każdej nowej rzeczy. Z chęcią sięgnę : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Uprzedziłeś mnie, Wilku. :) Właśnie zabierałam się do napisania mniej więcej tego samego. Pozostaje mi tylko podpisać się pod Twoim komentarzem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że tu akurat nasze odczucia się pokrywają :)

    Miło słyszeć, że Matuszak pracuje nad kolejną książką. Jestem niezmiernie ciekaw co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. *Matuszek oczywiście, literówka się wdarła niechcący.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygowalas mnie. "Kamienna cma" wyglada jak cos, co Luki lubia najbardziej ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam możliwość przeczytania, ale książka wydała mi się nieciekawa. Widzę, że bardzo się myliłam...

    OdpowiedzUsuń