piątek, 12 października 2012

Jeanette Winterson, „Podtrzymywanie światła”


Po raz kolejny Winterson stara się mówić o rzeczach ważnych za pomocą wypracowanych wcześniej metod. Fragmentaryczność opisu, przeplatające się wątki, kompozycja sternowska czy podkreślona wrażliwość znane są czytelnikom jej innych powieści, i w Podtrzymywaniu światła również znajdują one dla siebie miejsce. Na plan pierwszy wysuwa się tutaj jeszcze jeden element, zarówno konstrukcyjny jak i fabularny – historie. Każda latarnia ma swoją opowieść, uczy Pew, i na tym stwierdzeniu zasadza się wydźwięk książki.

Powieść otwierają wydarzenia z dzieciństwa głównej bohaterki o imieniu Silver. Dziewczynka, zanim oddana została pod opiekę latarnika, mieszkała wraz z matką na wybrzeżu. W ich ukośnie osadzonym domu stały krzesła przybite gwoździami do podłóg, a na obiad jadało się wyłącznie potrawy przywierające do talerza. Ta lekka, lubiąca absurd narracja, właściwa prozie Winterson, pojawia się w książce wielokrotnie, ubarwiając opowieść, ale też stanowiąc swego rodzaju krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Z pogodną i humorystyczną relacją idzie bowiem w parze pewna doza goryczy.

Przybywszy do latarni, Silver uczy się podtrzymywania światła. Na tle rozbijających się o burty fal, wydm, klifów i wszechobecnej soli morskiej, rysuje się to, co od zawsze pełniło w kulturze szereg rozmaitych funkcji: opowieści. Tutaj również przybierają one formy najróżniejsze – wyjaśniają, odganiają samotność, są przekaźnikiem wartości, a nawet ratują życie. Dawno temu trafił w te okolice pewien człowiek, któremu zatonął statek, więc uwiązawszy się do rei, przez siedem dni i siedem nocy trwał na morzu i kiedy inni szli na dno, on przy życiu utrzymywał się dzięki temu, że jak szalony opowiadał sobie różne historie, w taki sposób, że koniec jednej zlewał mu się z początkiem drugiej.

Winterson sięga po stałe motywy literackie, symbole i nawiązania – zwłaszcza niezmienne w jej twórczości odniesienia biblijne – i tworzy za ich pomocą historię na poły magiczną. Tematami są dla niej zagadnienia takie jak upływ czasu, podwójna tożsamość, wykluczenie, mechanizacja świata, samotność. W zestawieniu z szerokim polem ilościowym cierpi jednak jakość; szkoda, że nie poszła ona o krok dalej w swojej powieści i nie dokonała pełniejszego opisu, jej książka bowiem znów zdaje się zbyt krótka, niepełna, niedokończona. Znów pozostawia wrażenie niedosytu.

Nie można mówić o tym, że Podtrzymywanie światła to pozycja przełomowa, nie jest nią ani w dorobku autorki, ani zapewne w literackich poszukiwaniach czytelnika. Mimo to czas z nią spędzony nie będzie czasem zmarnowanym. Warto przekonać się samemu, czy konsekwentnie stosowana przez Winterson narracja – niepowszednia i intymna, skierowana bardziej dla siebie niż innych – ma szansę spotkać się z pozytywnym odbiorem.

Wydawnictwo Rebis, 2005

1 komentarz:

  1. Nie słyszałam jeszcze o tej autorce, więc czas jak najszybciej to zmienić. :)

    OdpowiedzUsuń