Agnieszka Graff zebrała w Magmie publikowane już wcześniej teksty (między innymi w Gazecie Wyborczej, na stronie Krytyki Politycznej) i chociaż od pojawienia się niektórych z nich minęły dobre cztery lata, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie straciły one wiele ze swojej aktualności. Agnieszkę Graff zawsze warto czytać. I trzeba! (…), informuje z okładki Magdalena Środa, a ja z pełną świadomością faktu, że w typowy dla kobiet sposób podpieram się autorytetem – patrz artykuł: Wolę myć wannę, czyli kobiece kłopoty z sukcesem – przyznam rację i dodam, że czytać powinni wszyscy. Zwłaszcza nieobeznani z tematem, czy to nierówności, czy znienawidzonego feminizmu.
Niewielkiej objętości wydanie podzielone zostało na trzy części. Pierwszą z nich otwiera krótkie podsumowanie dwudziestu lat działalności feministycznej w Polsce (tak, tak, mocny wstęp dla laików, lecz przy tym napisany w tak błyskotliwy i ciekawy sposób, że naprawdę trudno książkę rzucić i uciec). Feminizm pokazany od środka, z dużą dawką humoru i odrobiną nostalgii, przykuwa do lektury, zaś trafne spostrzeżenia Graff bezbłędnie potrafią wskazać, co jest na rzeczy. Znajdują się tu bowiem zarówno analizy postaw hołubiących patriarchat – myślenie, które nie wykorzeniło się z Polaków od czasów PRL-u, jak i przykłady absurdów za tym idących. Między innymi słynna sprawa podpisów pod referendum w kwestii aborcji. Ta, w której milion Polaków zostało zignorowanych.
W Magmie znaleźć można wysyp problematyki godnej refleksji. Graff szczególnie interesująco pisze o właściwym dla narodu polskiego uwznioślaniu wizerunku kobiety, matki panów braci: czynieniu z niej uprzedmiotowioną świętość, utożsamianą z Polonią, kojarzoną z Matką Boską, obdarzoną naturalnym prawem do cierpienia. Jakże więc dyskryminacja wobec owej świętości? Wszakże „nasze kobiety” się chroni, a gwałci co najwyżej obce, najlepiej w ferworze wojny… Mowa jest również o przemilczeniach związanych z mniejszościami (etnicznymi, religijnymi, seksualnymi), unieważnianiu różnic, traktowaniu z przymrużeniem oka. Jaka nietolerancja? Polska jest krajem tolerancyjnym!
Graff wraca po linii historii do emancypantek – głosowanie kobiet w wyborach to fanaberia, ale niech już będzie ta nagroda za poświęcenie dla ojczyzny – i udowadnia, że polski feminizm nie jest wcale towarem importowanym, jak wielu chciałoby sądzić. Przywołuje też sakramentalne zdanie, znamienne dla perspektywy feministycznej: „Nie jestem feministką, ale…”. Czy rzeczywiście nie trzeba przywiązywać wagi do określeń? Być może, szczególnie jeśli owe nie-feministki, a także nie-feminiści, bo i oni wszakże działają, chcą tego samego: zmniejszenia dyskryminacji, równych płac dla kobiet i mężczyzn (różnica dla tych samych stanowisk wynosi około 30%), równych szans w polityce, zaprzestania pokracznego tańca niby-dam i niby-rycerzy, oscylacji między uwzniośleniem i lekceważeniem kobiet.
Wspomniane na początku Wolę myć wannę, czyli kobiece kłopoty z sukcesem wyróżnia się ze zbioru pod kątem psychologicznego charakteru. Graff zaczyna od opisania nagminnego zjawiska, jakim jest korzystanie kobiet w rozmowach z tzw. tag questions: Isn’t it?, Don’t you?, Rozumiesz?, Prawda?. To szukanie akceptacji u rozmówcy wiąże się oczywiście z rolą podporządkowaną, niestety jednak owa podległość wcale nie kończy się na polu lingwistycznym. Za pomocą przytoczenia kilku eksperymentów z psychologii społecznej unaocznione zostaje tu kobiecy lęk przed sukcesem. Dane oraz przykłady, jakimi operuje Graff, doskonale potrafią przemówić do wyobraźni.
Czym natomiast jest magma? O tym dowiedzieć się można z lektury tekstu poświęconego wpływowi Kościoła Katolickiego na kształtowanie prawa i mentalności. Nie jest tajemnicą, że Kościół – choć konstytucja zapewnia o wzajemnej niezależności i autonomii między państwem a związkami wyznaniowymi – stanowi najwyższy autorytet dla wielu Polaków, również w sferze seksualności i rozrodczości (bo jakim prawem miałby się na tym nie znać?). Nie ma znaczenia, że powszechnie wiadomo i że dyskursy prowadzi się w niemal niezmienionej formie – teksty Agnieszki Graff czyta się świetnie. Nawet te, których materia maglowana była już wielokrotnie.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010
Graff czytałam tylko jedną książkę, ale zdecydowanie łaknę więcej - muszę kiedyś pogrzebać w zasobach biblioteki. Ze swojej lektury pamiętam tekst o przystosowaniu przestrzeni publicznej dla kobiet z małymi dziećmi. Autorka tam donosiła, że mimo tej obłudnej gloryfikacji, o kobietach w życiu codziennym się nie myśli i przestrzeń miejską zaczęto dla młodych matek przystosowywać dopiero wtedy, kiedy z wózkami zaczęli częściej paradować młodzi ojcowie i podnieśli larum. Taki jeden tekst o drobiazgu, którego się nie dostrzega, a który wiele mówi...
OdpowiedzUsuńA o co chodzi z referendum? Gdzieś mi ten temat migotał przez jakiś czas, a potem zniknął... Choć przypomina mi się ciekawe rozwiązanie, które w tej kwestii zastosowano w referendum bodajże we Włoszech - do głosowania dopuszczono jedynie kobiety w wieku rozrodczym, z pominięciem zakonnic. U nas, jak widać nawet nie dopuszczono do referendum.:/
Takich malutkich, acz wymownych przykładów jak ten z wózkami można znaleźć mnóstwo, i jeden jest lepszy od drugiego. A pamiętna sprawa dotyczy roku 1992 i komitetów Bujaka - na wieść o planowanym zakazie aborcji zawiązał się ruch, zebrano ponad milion podpisów za referendum. I w zasadzie to wszystko, podpisy zignorowano, a w 1993 wprowadzono ustawę antyaborcyjną.
UsuńDaję do poczytania książki Agnieszki Graff kobietom, które odżegnują się od pojęcia feminizmu (nie tyle poglądów, co tego "strasznego" słowa na F). Wiele z nich po ich przeczytaniu stwierdza, że nie taki feminizm straszny, jak go malują. Agnieszka Graff pisze o rzeczach ważnych i podaje niezwykle celne przykłady. Warto jej książki czytać.
OdpowiedzUsuń"[...] Kościół – choć konstytucja zapewnia o wzajemnej niezależności i autonomii między państwem a związkami wyznaniowymi – stanowi najwyższy autorytet dla Polaków, również w sferze seksualności i rozrodczości"
OdpowiedzUsuńNo, nie dla każdego Polaka jest autorytetem. :)
A tak serio - to, co głosił i głosi Kościół w sprawach związanych z seksualnością bardzo mocno rozmija się z tym, co robiły i robią owieczki. No, może poza najbardziej ekstremalnymi przypadkami. Jednego z dwóch najważniejszych instynktów
nie da się ot tak oszukać...
Skoro już zwróciłeś na to uwagę, mogę doprecyzować, że dla wielu Polaków (taki oczywiście był kontekst), myślisz że będzie lepiej? ;)
UsuńNakreśliłam cały ten akapit pobieżnie, nie chciałam wgłębiać się w szczegóły - w dużej mierze byłoby to po prostu powtarzanie za autorką. Na pewno w kwestii stosowania antykoncepcji się rozmijają, ale już sprawy takie jak aborcja, rola kobiety i homoseksualizm (czy też szerzej LGBT) są często brane pod uwagę przez pryzmat nauki Kościoła. A jeszcze w temacie, co jest bardzo wymowne: „Jesteśmy krajem tak bardzo katolickim, że nawet ateiści są tu w większości katolikami. Co prawda niewierzącymi, ale za to praktykującymi”. Chodzi o dane: 71% ateistów bierze śluby kościelne, 74% chrzci dzieci.