czwartek, 4 października 2012

Michael Cunningham, „Godziny”


W Godzinach przedstawione zostają portrety trzech kobiet żyjących w różnych okresach XX wieku. Symbolicznym spoiwem łączącym te odrębne sobie światy jest książka – jedno z najpopularniejszych dzieł Virginii Woolf. Kolejne odniesienie do twórczości pisarki, tytuł powieści Cunninghama, przybliża drugi sens zestawienia historii kobiet: każda z bohaterek poszukuje swoich własnych godzin, chwil prawdziwych, nikomu nie oddanych. Każda z nich znalazła się w sytuacji w jakiś sposób więziennej. U każdej z wpojonymi zasadami walczy pragnienie szczęścia.

W 1923 roku mieszkająca na przedmieściach Londynu Virginia Woolf rozpoczyna pracę nad Panią Dalloway. Objawy zaburzeń psychicznych, które wcześniej zaprowadziły artystkę do szpitala psychiatrycznego, wciąż dają o sobie znać; natarczywe głosy dobywające się z mebli lub ścian, tuż za zasięgiem wzroku, następują w konsekwencji bólów głowy. Są niewyraźne, lecz pełne znaczeń, bez wątpienia męskie, obscenicznie stare. Dźwięczy w nich złość, są oskarżycielskie i przepojone rozczarowaniem. Bardziej przyjaciel niż mąż, Leonard Woolf, próbuje troszczyć się o zdrowie Virginii. Zaznaczony zostaje związek pisarki z siostrą, Vanessą Bell.

Panią Dalloway czyta Laura Brown, żona i matka zajmująca się domem. W ten ocalony dzień 1949 roku, cztery lata po wojnie, pani Brown planuje upiec tort urodzinowy dla swojego męża. Jest wszak przykładną gospodynią, szczęśliwą i spełnioną, z radością wyczekującą drugiego dziecka – albo taką pozoruje. Życie wypełnione rutynowymi czynnościami, wchodzeniem w rolę jakby na scenie w teatrze, zdaje się trudne, jeśli nie niemożliwe do przetrwania. Jak ma zachować się przy synku, czy dobrze wypowiada swoje kwestie? Virginia Woolf włożyła kamień do kieszeni płaszcza, weszła do wody i utopiła się. Laura nie pozwoli sobie na to, by zachorować. Pościeli łóżka, odkurzy, przygotuje urodzinową kolację. Nic nie będzie jej przeszkadzało.

Trzecia kobieta, Clarissa Vaugham, uosabia postać Pani Dalloway. Cunningham odnajduje istotne pierwiastki w książce Woolf i za ich pomocą tworzy swoją wersję opowieści: Clarissa urządza dziś przyjęcie i kupuje kwiaty. Stojąc na ulicy zastanawia się, czy widziała Meryl Streep, Susan Sarandon, czy Vanessę Redgrave. Żyjąc w mniej konserwatywnych czasach niż swój pierwowzór, może pozwolić sobie na związek z kobietą – od piętnastu lat mieszka z partnerką o imieniu Sally. Nawiązań do Pani Dalloway jest wiele więcej, a stanowią one nie tyle zabawę z klasyką, co wyniesienie motywów, jakie stworzyła Woolf, poza ramy realiów, w jakich zostały osadzone.

Nadrzędną płaszczyzną, za pomocą której należałoby spojrzeć na powieść, są zmagania kobiet; ich dramatyczny heroizm uwidoczniony w codziennych sytuacjach, stanowiący kontrast do powszechnie uwypuklanego bohaterstwa „męskiego” – czyli bohaterstwa namacalnego, uznawanego powszechnie (chciałoby się dodać: bo zostało ono narzucone z pozycji uprzywilejowanej) za oczywiste. To codzienne walki, które prowadzą one z samymi sobą, z czasami, w których przyszło im żyć, z obowiązującymi zasadami, w końcu z sytuacjami jakie zaistniały. Zdawałoby się, że kobiety te mają wszystko, o czym mogłyby marzyć. Jeden dzień wystarcza, by wyrazić, że nie żyją one dla siebie, godziny zostały im odebrane.

Cunningham opisuje domy, w których panuje spokój, decyzje uchodzące za błahe, a zadania pozornie nieskomplikowane, by wydobyć dysonans między sferą publiczną a intymną. Dzięki wniknięciu głęboko w umysły targanych namiętnościami bohaterek, wspaniale pokazuje złożoność i nieoczywistość, zarówno w nich samych, jak również w ich relacjach z otoczeniem. Są to obawy związane ze swoją tożsamością, świadomość nieuchronnego przemijania, usilne próby odnalezienia szczęścia albo wolności, wbrew chorobie, szaleństwu, nakazom. Narracja, jaką przy tym stosuje, przemawia niepokojem i nostalgią, ale równocześnie zawiera w sobie magnetyzujące pokłady energii.

Fascynacja Virginią Woolf rozciąga się u Cunninghama na tematykę powieści, zabiegi literackie, a także styl pisarski. Powiedzieć, że Godziny są pozycją obowiązkową dla tych, którzy podzielają zamiłowanie autora, byłoby jednak zupełnym niedopowiedzeniem. Ta znakomita powieść warta jest polecenia wszystkim szukającym dobrej lektury, bez względu na zainteresowania.

Wydawnictwo Rebis, 2011

3 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę już dosyć dawno temu. Recenzja w pełni oddaje klimat tej powieści. Pamiętam, że Cunningham wypadł w moich oczach jako bardzo dobry pisarz. Od tamtego czasu obiecuję sobie, że sięgnę po jakieś inne dzieło jego autorstwa, ale jeszcze mi się to nie udało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Klasę tej książki widać choćby w tym, iż mając nieco odmienne gusty, doszliśmy do tego samego wniosku, który zawarłaś w ostatnim zdaniu Twej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń