Simmons w swojej najnowszej książce sięga po niewiadomą, jaka wiąże się z niedokończoną powieścią Charlesa Dickensa. Jego motywy mają jednak podłoże twardsze niż tylko otwarte zakończenie ostatniego dzieła sławnego na całym świcie pisarza. Dickens, twórca wybitny, człowiek o nietuzinkowej osobowości i równie interesującym życiu prywatnym, bez wątpienia sam w sobie stanowi znaczący materiał literacki. Istotnym bodźcem dla decyzji wydaje się również katastrofa kolejowa, jaką powieściopisarz przeżył 9 czerwca 1865, dokładnie pięć lat przed śmiercią. Wtedy to – zdaniem Simmonsa – Dickens miał spotkać indywiduum, które później stało się jego obsesją i najczarniejszym koszmarem jednocześnie.
Przebieg wydarzeń spisuje w formie pamiętnika bliski przyjaciel Dickensa, William Wilkie Collins, będący zarazem najważniejszym uczestnikiem osnutej wokół Drooda tajemnicy. Simmons obdarzył narratora swej powieści wyrazistym rysem psychologicznym, nieskrępowaną erudycją, a także pokładami ironii – nie zapominając o wachlarzu skłonności czy przywar, skądinąd całkiem rozległym – co w zespoleniu z talentem samego autora w zaowocowało zdumiewająco dobrze skreśloną opowieścią. Nie umniejszając postaci Wilkiego, wydarzenia rozwijają i toczą się tutaj same, hipnotyzująco przyciągając uwagę nawet najwybredniejszego czytelnika.
Simmonsa interesują bodaj wszystkie aspekty ówczesnej Anglii, czemu daje wyraz poprzez wierne portretowanie zwyczajów oraz mentalności mieszkańców angielskich środowisk – począwszy od stwardniałej wskutek konwenansów sfery dżentelmenów, a na życiu biedoty w ciemnych zaułkach Londynu kończąc. W istocie Drood to powieść mocno zanurzona w kontekście historycznym, garściami czerpiąca z biografii autentycznych postaci XIX wieku. Przewijające się gęsto daty oraz nazwiska przyjaciół, współpracowników czy służby dwojga pisarzy mają swoje udokumentowane źródła, zaś stylistyce w jakiej utrzymany został pamiętnik Wilkiego Collinsa trudno byłoby odmówić wiarygodności. Smaku tej historycznej dbałości dodają sceny, w których Dickens i Wilkie poruszają tematy swoich książek – bo czyż nie atrakcyjny jest pomysł, by przeczytać jak powstawały ich dzieła albo też co powieściopisarze o nich sądzą?
W tak skonstruowanej ramie narracyjnej oś fabularną stanowią oczywiście zmagania z zagadką Drooda – bohatera, zdaje się, tyleż intrygującego co niebezpiecznego. Sposób, w jaki Simmons przedstawia treści związane z tą postacią z pewnością wart jest uznania. Mamy tu bowiem na wskroś subiektywną relację pamiętnikarską Wilkiego, człowieka obdarzonego właściwą pisarzom fantazją. Dodajmy, Wilkiego uzależnionego od laudanum, następnie Wilkiego opiumisty. Co odczytać jako prawdę, co zaś złożyć na karby szwankującego umysłu? Kolejnym czynnikiem, za sprawą którego Simmons okrutnie oszukuje i drwi z czytelnika, jest Charles Dickens. Pan Niezrównany, jak zwykło się go nazywać, zwolennik teorii mesmeryzmu, nigdy nie wyzbył się dziecięcego upodobania do płatania figli. Wilkie wielokrotnie podaje w wątpliwość wiarygodność słów swego przyjaciela. Czyż to nie kolejna sztuczka, fortel wybitnego pisarza złaknionego rozrywki?
Nienagannie poprowadzone zostały zarówno wątki Drooda, jak i tematy poboczne, dotyczące życia narratora. Wilkiego Collinsa należy uznać za postać wykreowaną mistrzowsko w każdym detalu, co ma swoje odzwierciedlenie nie tylko w sposobie snucia narracji, dygresjach i przemyśleniach, ale również w wydarzeniach jakie następują. Do zobrazowań cmentarzy, katakumb, zadymionych palarni opium czy niebezpiecznych zakątków Londynu dołączają bowiem sytuacje związane z samym Collinsem – dopełniające obrazu grozy momenty, w których granice prawdziwości zaciera obłęd. Na podobnej płaszczyźnie – polemice umysłu z realnością – działa także drugi wyrażony tu zabieg: przenikanie się dzieła literackiego ze światem rzeczywistym.
Dan Simmons napisał powieść obszerną, usianą drobiazgami, płynącą głównie niespiesznym rytmem, a jednocześnie w narkotyczny sposób budzącą ciekawość i niepokój. Nikt, kogo interesuje nakreślony tu wariant ostatnich lat życia Charlesa Dickensa – Drooda i Dickensa, Dickensa i Drooda, choć wszak nie ich li tylko – nie powinien zwlekać z decyzją, czy sięgać po książkę. Ta historia nie mogłaby zostać opowiedziana lepiej.
Wydawnictwo Mag, 2012
Recenzja napisana dla portalu LubimyCzytać.
Znakomite! Wiedziałam... nie ma co czekać, zmierzę się z "Droodem", i to szybko...
OdpowiedzUsuńChętnie kiedyś zapoznam się z tą pozycją;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo chcę to przeczytać ^^
OdpowiedzUsuńO tak, książka jest naprawdę warta uwagi.
OdpowiedzUsuńNiedługo i u mnie obszerniejsze wrażenia. :)
Kiedyś przeczytam, bo to naprawdę intrygująca pozycja.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna recenzja. :)
OdpowiedzUsuń