Najnowsza powieść Anny Kańtoch rzuca czytelnikowi nie lada wyzwanie. Opublikowana w serii wydawniczej Kontrapunkty – stawiającej sobie za zadanie zebranie publikacji wymykających się schematom, jednoznacznym interpretacjom – mogłaby stać się sztandarowym przykładem głoszonych przezeń założeń. Mamy oto bowiem nastrojową, intymną wręcz narrację głównej bohaterki, przedstawiającej rzeczywistość w sposób kojarzący się z powieścią obyczajową. Mamy wątek kryminalny i tajemnicę podszytą elementami fantastycznymi. Jest w końcu relacja kobiety z dorastającą dziewczynką; wchodzenie w dorosłość, odkrywanie erotyzmu.
Rzecz rozpoczyna się latem 1935 roku. Ekskluzywne nadmorskie sanatorium, goszczące osoby trochę zmęczone bądź nieco zagubione, a nigdy umysłowo chore, jest kolejnym ośrodkiem, w którym kurację odbywa bohaterka, panna Rec. Z wdziękiem i starannością odmalowane zostaje środowisko pacjentów i lekarzy, mały świat udający ten większy, normalny. Przypatrywanie się życiu w ośrodku nie będzie jednak trwało długo – linia narracyjna daleka jest od prowadzenia chronologicznie z jednego punktu do drugiego i na cel bierze sobie więcej niż jedną tylko opowieść. W istocie porządek czasu i przestrzeni ulegnie tu zachwianiu, teraźniejszość wymiesza się ze wspomnieniami, możliwość z niemożliwością.
Główna bohaterka, przez której pryzmat czytelnik obserwuje świat, zauważa pojawiające się tu i ówdzie nieprawidłowości. Jej brat Franciszek związany jest z przyszłością, Staś natomiast sprowadza przeszłość. Momenty, w których dochodzi do zakłóceń w mechanizmie świata, mogą pozostawić po sobie hybrydy, jak przedmiot będący w połowie ołówkiem, w połowie piórem. Konstrukcja taka przywodzi na myśl logikę marzeń sennych, niepokojąco obcą i pociągającą zarazem. Ogromne znaczenie ma tutaj prowadzona w pierwszej osobie, subiektywna narracja. Panna Rec, którą wszak poznajemy jako pacjentkę „sanatorium”, widzi to, czego inni być może nie dostrzegają. Ona sama zresztą daje do zrozumienia, że umysł bywa ułomny.
Tym, co oprócz koncepcji tworzy niesamowitą atmosferę książki, i o czym nie można nie wspomnieć, jest estetyka. Język, subtelny i elegancki, daleki jednak od sztuczności, niesie ze sobą ładunek emocji i cieszy każdym najmniejszym opisem. Lato w Czarnem, spotkanie w Warszawskim Towarzystwie Spirytystycznym czy nawet krótka chwila nocą przy oknie, każdy z tych momentów perfekcyjnie oddaje nastrojowość, pozwala płynąć wraz z nurtem snutej opowieści. Istotnym jest również, że choć historia osadzona została raczej w kameralnych przestrzeniach, domowym zaciszu, z łatwością daje się uchwycić ducha epoki.
Kolejne wydarzenia pozwolą wyłonić się swego rodzaju czasowemu zapętleniu, choć nie do końca – w tej powieści elementy tkanki fabularnej możliwe są do interpretacji na wiele różnych sposobów. Niekiedy zamysł, który obraliśmy na początku, po pewnym czasie ulega zupełnemu przeobrażeniu. Poszukujemy więc wskazówek, zwracamy uwagę na symbole, próbując dopasować do siebie części układanki. Możliwości jest ogrom, zaś gotowe rozwiązanie prawdopodobnie nie istnieje. Można jednak zauważyć, że chaos ten nie został stworzony przypadkowo. Mimo swej osobliwości, mimo nie całkiem łatwego odbioru, wszystko tu znajduje się na swoim miejscu.
„Czarne”, niejednoznaczne, eksponujące walory językowe i niebagatelny pomysł, wyróżnia się na tle ostatnich dokonań w kręgu polskich powieści fantastycznych. Zwłaszcza szukający powiewu świeżości, prozy ambitnej, akcentującej aspekty inne niż tylko rwącą do przodu fabułę, a także znudzeni konwencjonalną „prawicową fantastyką”, od której wszak uginają się już półki, powinni zwrócić uwagę na tę pozycję. To doskonałe potwierdzenie tego, że umiejętne łączenie gatunków potrafi wybornie zaowocować – w tym przypadku książką, do której zaraz po odłożeniu pragnie się wrócić.
Wydawnictwo Powergraph, 2012
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z żadną pozycją z Kontrapunktów, ale po "Czarne" na pewno sięgnę, zachęcona między innymi Twoją recenzją. Zapowiada się nietypowa lektura, a te walory językowe są dodatkowym bodźcem.
OdpowiedzUsuńMhm, dla mnie język stanowi bardzo ważną część utworu literackiego. Akurat zaraz po „Czarnem” zaczęłam czytać „Najlepsze horrory A.D. 2012”; chyba jeszcze nigdy nie odczułam takiego… przeskoku. Oczywiście na niekorzyść tego drugiego.
UsuńZ jednej strony bardzo chciałabym sprawdzić twórczość Anny Kańtoch i w ogole serię Kontrapunkty na własnej skórze, ale z drugiej jednak boję się, że nie podołam i będę się tylko męczyć... Ale z tego co piszesz jakaś tam nadzieja jest, więc jak będę mieć okazję to chyba zaryzykuję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest małe prawdopodobieństwo, że lektura Cię zmęczy. Książka pozostawia pole do interpretacji, ale jednocześnie nie czyta się jej w bólach, wręcz przeciwnie.
UsuńJa bardzo czekałam na tę książkę, w zapowiedziach jawiła się dość tajemniczo, nie było najmniejszej wzmianki o treści, ale zachęciło mnie wydanie tej pozycji w "Kontrapunktach". Zbieram właśnie książki do kolejnego większego zamówienia z Polski i "Czarne" na pewno znajdzie się na liście.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa opinii. :)
UsuńPotrafisz zachęcić do książki, która normalnie raczej nie zainteresowałaby mnie swoją tematyką. Gratuluję sprawnego operowania słowem.
OdpowiedzUsuńDzięki, miło to słyszeć.
UsuńAleż mnie zachęciłaś! Już zapowiedzi mnie zainteresowały, ale teraz o już "mus musowy", jak mawia moja koleżanka. Nie mogę się tylko pogodzić z faktem, że od października zaczyna się kołowrót w pracy i sądzę, że "Czarne" będzie musiało trochę poczekać :(
OdpowiedzUsuńTo tak krótka książka, że można ją przeczytać w jeden niezapracowany dzień - niestety - tak że pewnie nie będzie musiała czekać długo. :)
UsuńHmm, to już sama nie wiem czy się cieszyć, czy nie. Nie lubię, gdy dobre książki szybko się kończą... I weź tu spróbuj dogodzić kobiecie ;)
UsuńSeria wydawnicza Kontrapunkty to dla mnie pozycje obowiązkowe. Między innymi właśnie na "Czarne" miałam ostatnio ochotę, czekając tym samym na jakąś recenzję tej książki. Kiedy się w końcu doczekałam, wiem już, że nie ma odwrotu. Lubię dobrze napisane książki, a ta niewątpliwie do takich należy, jestem więc w stu procentach kupiona :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem dlaczego zestawiać "Czarne" jako opozycję wobec "prawicowej" fantastyki? Przecież w powieści nie ma nic "lewicowego" (lesbijek nie liczę, bo to akurat dla "prawicowca" żadna przeszkoda).
OdpowiedzUsuń