poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Olga Tokarczuk, „Dom dzienny, dom nocny”


W swojej kolejnej po Prawieku… głośnej książce Olga Tokarczuk zdała się na sylwiczność – połączyła opowiadanie, parabolę, dziennik i notatki. Spoiwem dla wszystkich tych form jest umiejscowienie akcji w okolicach Nowej Rudy, głównie we wsi Krajanów, w której pisarka mieszkała. Dom dzienny, dom nocny ma więc zupełnie inny wymiar niż Prawiek… – bardziej intymny i autobiograficzny. Ale istnieją także obu utworów punkty wspólne. W warstwie realistycznej, z fabułą osadzoną w latach 90., narratorka dziennika wiedzie życie podporządkowane przyrodzie. To znana już z Prawieku… pochwała natury, uznanie jej praw. Z kolei przestrzeń oniryczna książki zorientowana jest na filozofię, mity, wierzenia i archetypiczność, co również nie powinno nikogo szczególnie zadziwić.

Mgliste i utrzymane w poetyce snu są historie zaproponowane przez Tokarczuk. Nietrudno uwierzyć tezie autorki, że pisanie przychodzi (przynajmniej w jej przypadku) z peryferii świadomości. Śnienie występuje także wielokrotnie w treści książki, począwszy od otwierających ją słów: „Pierwszej nocy miałam nieruchomy sen. Śniło mi się, że jestem czystym patrzeniem, czystym wzrokiem i nie mam ciała ani imienia”. Dalej następuje właściwy dla Tokarczuk opis miejscowości – jest dolina, a w samym jej środku stoi dom. Ale to dopiero początek rozciągania estetyki oniryzmu. Marzenia senne są tu przyczynkiem do wyruszenia w podróż, aby odnaleźć – w dosłownym sensie – mężczyznę ze snów. Są przedmiotem proroczych wizji – świat zaludniony został przez ludzi, którzy umarli, lecz śnią, że żyją. Są w końcu marzenia senne skrzętnie zapisywane w internetowej przestrzeni, porównywane z marzeniami innych, analizowane w nawiązaniu do teorii o świadomości zbiorowej.

Prozy tej na pewno nie pochłania się, nie wciąga na raz. Powinno się raczej niespiesznie podążać za porozrzucanymi tu i ówdzie tropami. Tokarczuk opowiada historie nieprędkim rytmem, gdzieś na granicy jawy i fantazji, w przestrzeni trochę surrealistycznej, a trochę impresjonistycznej. Nierzadko porusza się na poziomie szczegółów – ważnymi elementami są dla niej rzeczy małe, gesty, atmosfera, ton rozmowy i jej tempo. Dlaczego? Najlepszą odpowiedź daje chyba jeden z bohaterów książki: małe tryby mają bezpośredni wpływ na funkcjonowaniem całego mechanizmu.

Bardziej jeszcze niż w Prawieku… filozofia, albo ogólniej: postawa filozoficzna, stanowi jeden z ważniejszych elementów powieści. Oprócz bowiem partii tekstu poświęconych kosmogonii Archemanesa czy dziełom Platona (mającym zresztą duży wpływ na przebieg wydarzeń), Tokarczuk w zupełnie filozoficzny sposób przygląda się rzeczywistości, poddaje ją refleksji i komentuje. „Jesteśmy ludźmi przez zapomnienie i nieuwagę”, wyciąga wnioski w jednym z fragmentów notatek. Zastanawia się także nad kultem młodości, potrzebą obcowania z bogami, pułapkami lingwistycznymi wynikłymi z nierówności płci („Co jest żeńskim odpowiednikiem słowa «męstwo»? «Żeństwo»? (…) Jak nazwać w kobiecie tę cnotę, żeby nie przekreślić jej płci?”), kilkakrotnie nawiązuje również do Lacanowskiej fazy lustra.

Zdaje się, że Tokarczuk nie byłaby sobą, gdyby nie wplotła do opowieści pierwiastków mitycznych i archetypicznych. W ich obrębie szczególnie warty uwagi i zapadający w pamięć jest wątek zorganizowany wokół żywota świętej Kummernis, uzdrowicielki i oblubienicy Chrystusa, która nie chciała oddać się nikomu innemu jak tylko swojemu Panu. Bóg przyszedł jej z pomocą, gdy ta miała wyjść za mąż za kandydata wybranego przez ojca – sprawił, że wyrosła jej długa broda. Następnie Kummernis została ukrzyżowana. Legenda ta, podważana przez Kościół Katolicki, związana z mitem androginizmu, u Tokarczuk przybiera formę barwnej opowieści. Co ciekawe, sam androginizm widoczny jest bardziej u spisującego żywot Kummernis młodego mnicha, który dopiero odkrywa swoją seksualność. W obu tych sprzężonych ze sobą historiach zadziwiająco wiele znalazło się zmysłowości, pokus zakazanych, nagości i pragnień.

Jeśli kontynuować porównywanie z Prawiekiem…, trzeba dodać, że był on zdecydowanie wyraźniejszy. Dom dzienny, dom nocny stoi trochę zasnuty mgłą, z niewyraźnymi konturami, mniej efektowny, a bardziej wymagający.

Wydawnictwo Literackie, 2005

0 komentarze:

Prześlij komentarz