niedziela, 29 lipca 2012

Jeanette Winterson, „Dom na krańcu czasu”


Jeanett Winterson, uhonorowana Orderem Imperium Brytyjskiego pisarka tworząca w szeroko rozumianym nurcie feministycznym, znana jest przede wszystkim za sprawą tytułów takich jak Nie tylko pomarańcze, Płeć wiśni czy Zapisane na ciele. Wszystkie te pozycje skierowane są ku starszemu czytelnikowi, dopiero wydany w 2006 roku fantastyczno-przygodowy Dom na krańcu czasu wychodzi naprzeciw młodzieży. Wbrew pozorom zmiana grupy docelowej nie wpływa znacząco na lekturę. Bez trudu daje się zauważyć, że to ta sama subtelnie ironiczna narracja, mieszanie czasów, eksploatowanie motywów fantastycznych. A poza tym dużo humoru i przygody mogących zauroczyć niezależnie od wieku.

czwartek, 26 lipca 2012

George R. R. Martin, „Taniec ze smokami”


George R. R. Martinowi nie sposób odmówić przymiotów jakimi charakteryzują się wybitni pisarze. Czytelnicy, którzy dotrwali do piątego spotkania z Pieśnią lodu i ognia doskonale powinni wiedzieć o czym tutaj mowa. Pominę zatem rozdrabnianie się na szczegóły w kwestii zdolności albo dorobku autora, nie ma wszak sensu opisywać tego, o czym przynajmniej czterokrotnie się przekonaliśmy. Lepiej będzie skupić się na meritum sprawy, a zatem piątym tomie sensu stricto. Jeśli zgadzacie się ze mną, jeśli wychodzicie z założenia, że rozwlekłe przedłużanie jest zbędne, możecie się rozczarować. Martin bowiem najwyraźniej zdania nie podziela. Jego najnowsza książka to przedłużanie w postaci czystej.

wtorek, 24 lipca 2012

Jacek Piekara, „Młot na czarownice” – Jeszcze więcej stosów i czarownic


Tułaczki pokornego Sługi Bożego, Mordimera Madderdina, odsłona druga. Czy od ostatniego spotkania z inkwizytorem cokolwiek zmieniło się na tym łez i grzechu padole? Ano nic – dalej ucztują plugastwo oraz występek, heretycy oddają cześć Szatanowi tudzież bluźnią przeciwko Bogu i Aniołom. Tego ostatniego zresztą nie polecam nikomu, na pewno nie w obecności Mordimera. Kierująca się najniższymi, godnymi pożałowania instynktami gawiedź wzywa pogańskich bożków, zaś kler wcale nie wydaje się być od pospólstwa lepszy. W środku całego tego zepsucia na straży wiary i sprawiedliwości stoi on – licencjonowany inkwizytor Jego Ekscelencji biskupa Hez-hezronu... A skoro o biskupie mowa, módlmy się wszyscy o zdrowie dlań, przede wszystkim o mniej ataków podagry.

środa, 11 lipca 2012

Catherynne M. Valente, „Opowieści sieroty, tom 2”


Tom pierwszy opowieści snutych przez tajemniczą czarnooką dziewczynkę zachwycał. Urzekały baśniowość i rozmach, kunszt literacki, subtelny humor oraz niczym nieograniczona wyobraźnia. Próżno było poszukiwać w lekturze błędów czy niedociągnięć; Valente wspięła się ze swoją prozą na tyle wysoko, że jeśli nawet jakieś skazy się pojawiły, w żaden sposób nie umniejszały one przyjemności obcowania ze szkatułkowo skomponowanymi historiami. W miastach monet i korzeni, bezpośrednia kontynuacja i zwieńczenie opowieści, nie pozostawia wątpliwości: niewiele się w tych kwestiach zmieniło. To jednak, co zmianom uległo, przynosi lekkie rozczarowanie.

niedziela, 8 lipca 2012

Najczęściej popełniane błędy językowe, część druga


Tegoroczny lipiec, w jakiś taki dziwny i zupełnie niezrozumiały sposób, nie sprzyja pojawianiu się recenzji. (Wiadomo o co chodzi; Polska i Afryka to oczywiście miłość i braterstwo, ale pewne podstawowe różnice jednak bym zachowała. No chyba że magicznym sposobem w ogrodzie wyrośnie mi basen). Korzystając więc z wolnego czasu i wolnej przestrzeni, rozwinę wpis dotyczący pociesznych błędów językowych.

Część pierwszą, poświęconą między innymi błędom tautologicznym i pleonastycznym, znaleźć można w tym miejscu.

środa, 4 lipca 2012

Jarosław Grzędowicz, „Wypychacz zwierząt”


Po zbiorze opowiadań autora Pana Lodowego Ogrodu można by spodziewać się, jeśli nie prozy bardzo dobrej, to przynajmniej przyzwoitej. Opowiadań trzynaście, w tym dwa nagrodzone, konwencja grozy i sugestywna okładka nastrajają pozytywnie, zwłaszcza zwolenników dreszczyku. A tutaj – guzik. Pomijając fakt, że opowiadań zawiera wydanie sześć, a reszta to jeno anemiczne shorty, zestawienie prezentuje się strasznie nierówno. Żeby pójść za ciosem: strachu nie odczuwa się przy nich wcale. W przeciwieństwie do znużenia.