poniedziałek, 17 listopada 2014

Łukasz Orbitowski, „Horror show” – Kraków jak trumna


Rok dwa tysiące szósty – rok pierwszego wydania Horror show – okazał się nader szczęśliwy dla Krakowa. Miasto to, obok surrealistyczno-gotyckiego obrazu zaproponowanego przez Łukasza Orbitowskiego, doczekało się wówczas piekielnej wersji Marcina Świetlickiego (Dwanaście) oraz, niedługo później, iście makabrycznych przedstawień Gai Grzegorzewskiej (m.in. Noc z czwartku na niedzielę). Teraz, gdy wiemy już jak wielkie pokłady zła czają się w mieście królów polskich, powrót do debiutanckiej powieści Orbitowskiego nie zaskakuje. Tym bardziej, że ta stusześćdziesięciostronicowa „książka wkurwionego gówniarza” (jak sam autor ją opisuje), nie jest rzeczą, do której chciałoby się wracać po wielokroć.

wtorek, 7 października 2014

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, „Kochanka Norwida” – Lubimy to, co znamy?


Pierwsza strona okładki najnowszego tomiku poetyckiego Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego jest, by tak rzec, podstępna i zwodnicza. Na zdjęciu widać niezaścielone łóżko, pomiętą pościel, w tle otwarte na oścież drzwi balkonowe. Atrybuty te – nie ma co ukrywać, dość wyświechtane i kiczowate – w połączeniu z tytułem tomu tworzą obraz niechybnie kojarzący się z literaturą spod znaku Janusza Leona Wiśniewskiego. Gdy ujrzałam po raz pierwszy to dzieło grafika, wyobraziłam sobie następującą sytuację: w księgarni, do półki z tomikiem Dyckiego, podchodzi fanka bądź fan prozy Wiśniewskiego. Bierze do ręki intrygujący tytuł z intrygującą okładką. Kartkuje tomik, być może w poszukiwaniu romantycznych uniesień, podnoszących na duchu happy endów. Zamiast tego znajduje śmierć, schizofrenię, wysiedlenia, gejowski seks w publicznych toaletach. Innymi słowy, znajduje Dyckiego, jakiego znamy od lat.

Wiesław Juszczak, „Poeta i mit” – Poeta i pragnienie


Książka profesora Wiesława Juszczaka łączy w sobie spojrzenie naukowca i fascynata, i do takich czytelników zdaje się adresowana. Podzielona na dwie części – zgodnie z sugestią zawartą w tytule – w obszarze zainteresowań stawia wpierw artystę, następnie zaś mit nieutożsamiany z mitologią. Nad wszystkim tym natomiast góruje gloryfikacja pierwotności, w której to znajdować się ma źródło poezji.

sobota, 9 sierpnia 2014

Sylwia Chutnik, „W krainie czarów” – Warszawy i baby


Zbiór opowiadań W krainie czarów nie odbiega znacząco od wcześniejszych pozycji beletrystycznych Sylwii Chutnik. Mniej tu ironii niż w Kieszonkowym atlasie kobiet czy Cwaniarach, trochę mniej groteski i czarnego humoru (z wyjątkiem może tekstu Muranooo, przeładowanego tymiż), za to większa różnorodność tematyczna. Gdyby jednak spróbować czytać te opowiadania bez wiedzy o tym, kto je napisał, i bawić się w zgadywankę, właściwa odpowiedź powinna przyjść na myśl jako jedna z pierwszych. Choćby ze względu na wspólny mianownik zbioru, będący zarazem wspólnym mianownikiem całości pisarstwa Chutnik. Paralelizm ten trafnie przedstawia jedna z bohaterek książki: „Jeśli opowieść ma kogoś zainteresować, to tylko tak ją wymyślaj, żeby bolało”.

niedziela, 6 lipca 2014

Jonas Gardell, „Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. Miłość” – Odkryć, wlać litr patosu, upamiętnić


Polski czytelnik przyzwyczajony jest raczej do campowych, komiczno-tragicznych opowieści o ciotowskim PRL-u, niż do reporterskich sprawozdań z sytuacji osób nieheteronormatywnych w latach 70. i 80. dwudziestego wieku. W dodatku do sprawozdań tak mocno zaangażowanych, jak proponuje to Jonas Gardell w pierwszej części trylogii o AIDS i dyskryminacji. Jego Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. Miłość stanowi mieszankę literatury faktu z love story w amerykańskim stylu. Mieszanka to jednak nie wybuchowa, a tylko nastręczająca trudności – zwłaszcza nam, przyzwyczajonym do pisarstwa Michała Witkowskiego. Trudności te dotyczą odwiecznego problemu piszących o literaturze: jak mówić o książkach, które zawierają słuszne idee, ale pod wieloma względami dalekie są od doskonałości? Załóżmy, że warto mówić szczerze.

niedziela, 29 czerwca 2014

Wywiad z Ingą Iwasiów


Na stronie „Nowej Dekady Krakowskiej” ukazała się recenzja książki Umarł mi napisana przez Annę Czabanowską-Wróbel oraz fragment rozmowy, jaką udało mi się przeprowadzić z Ingą Iwasiów podczas tegorocznej edycji Portu Literackiego. Wszystkich zainteresowanych zapraszam tutaj.

niedziela, 18 maja 2014

Agnieszka Drotkiewicz, „Nieszpory” – Chaos kontrolowany


Najnowsza książka Agnieszki Drotkiewicz stosunkowo szybko przyciągnęła do siebie grono komentatorów, nic w tym zresztą nadzwyczajnego. Sto czterdzieści stronic szerokich marginesów i trochę tekstu to kąsek, z którym – w teorii – uporać można się błyskawicznie. Co więcej, autorka Paris London Dachau już jakiś czas temu zyskała miano drugorzędnej Masłowskiej, nic zatem nie powinno stać na przeszkodzie, by pójść po linii najmniejszego oporu i powtórzyć to, co zostało już powiedziane. Kłopot w tym, że mimo podobieństw między poszczególnymi książkami, mimo ciągłej pracy na materiale współczesności, pisarstwo Drotkiewicz wyraźnie wyostrza się, ukonkretnia, słowem – ewoluuje. Myląca jest także objętość Nieszporów. To opowieść o skondensowanej treści, ale przepełniona białymi plamami niedopowiedzenia, a więc kłopotliwa w tym sensie, że do pełnego odczytania wymagająca współudziału, poszerzania historii wkładem własnym. Jeśli wkład się włoży, sto czterdzieści stronic zacznie pęcznieć.

wtorek, 13 maja 2014

Paweł Huelle, „Weiser Dawidek” – Tajemnica wciąż pociągająca


Proza polska okresu transformacji ustrojowej to rzecz niejednoznaczna – z jednej strony uznawana za wciąż jeszcze świeżą, nieuporządkowaną z punktu widzenia dyskursu historyczno-literackiego, z drugiej zaś przecież zamknięta w gotowych formułach, skostniała i oczywista. Powieść inicjacyjna? Mityzacja? Literatura środka? Nurty okopane zostały znanymi nazwiskami, wśród nich zaś przodują niezmiennie Chwin, Pilch, Bieńczyk, Huelle. Tego ostatniego zresztą – o czym wiedzą doskonale studenci filologii polskiej – przyporządkować można niemal wszędzie, dodając jeszcze, że tworzy arcydzielnie. Sporo w tym „winy” Jana Błońskiego, który jako pierwszy docenił wydany w 1987 roku debiut prozatorski Pawła Huelle. Następnie Weisera Dawidka zaczęła doceniać szersza publiczność.

niedziela, 2 marca 2014

Herta Müller, „Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek” – Glosa noblistki


Kiedy Herta Müller w 2009 roku otrzymała Nagrodę Nobla, jej twórczość poddano surowej ocenie. Wystarczy wspomnieć słynną wypowiedź Marcela Reicha-Ranickiego, w której krytyk zręcznie odbił się od dorobku pisarki, oświadczając, że nie chce o niej mówić. Inni komentatorzy zarzucali Müller ciągłe powtarzanie własnych przeżyć, epigonizm, przeciętność, montowanie prozy mdłej, a nawet infantylnej. Wyliczenie, które czynię w tym miejscu, nie ma charakteru – jak mogłoby się wydawać – jedynie chwytu retorycznego, za którego pomocą wskażę trafność bądź błędność diagnoz. Będę chciała uczynić coś zgoła innego, mianowicie uwikłać w dialog słowo samej pisarki. Zbiór esejów Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek stanowi bowiem doskonały przyczynek do tego, by – wraz z autorką – odnowić refleksję nad prozą, której uwaga bez wątpienia się należy.